pielegniarka color palette by karola2000r. I-MOO 1,515 COLOURlovers viewed this page and think karola2000r is the cat's pajamas.
Sklep Audiobooki i Ebooki Ebooki Literatura piękna polska Wydawnictwo: Ridero Liczba stron: 349 Rozmiar: 6,8 MB Data premiery: 2021-06-10 Wszystkie formaty i wydania (2): Cena: Oferta : 14,13 zł 14,13 zł Produkt cyfrowy Opłać i pobierz Czytaj w abonamencie W Go Max zyskujesz: Słuchasz i czytasz bez limitu Wybierasz spośród ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji Korzystasz jednocześnie na 2 urządzeniach np. smartfon i tablet lub czytnik ebooków Możesz zrezygnować w dowolnym momencie W Go Mini zyskujesz: czytasz lub słuchasz 2 dowolne ebooki lub audiobooki w miesiącu wybierasz spośród wszystkich tytułów z naszego katalogu, ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji podcasty i ASMR słuchasz bez limitu W Go Max+Music zyskujesz: Słuchasz i czytasz bez limitu Wybierasz spośród ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji Empik Go Słuchasz swojej ukochanej muzyki i autorskich playlist w aplikacji Empik Music Korzystasz jednocześnie na 2 urządzeniach np. smartfon i tablet lub czytnik ebooków I wiele więcej! Z tytułów dostępnych w abonamencie możesz korzystać tylko w aplikacji Empik Go Produkt nie jest obecnie dostępny w żadnym abonamencie Najczęściej kupowane razem Opis Opis „Ja matka — ja pielęgniarka” to książka inna od poprzednich publikacji autorki, ale w wielu wątkach do nich nawiązująca. Zbiór postów zawiera sugestie, porady i spostrzeżenia dotyczące wzajemnych relacji dorosłych i dzieci. Wywiady punktują natomiast niedoskonały system psychiatrii dziecięcej. Nie to jest jednak zbiór recept na życie. Wisienkę na torcie stanowi bardzo osobisty akcent na końcu książki. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Ja matka - ja pielęgniarka Autor: Romska Sara Wydawnictwo: Ridero Język wydania: polski Język oryginału: polski Liczba stron: 349 Data premiery: 2021-06-10 Rok wydania: 2021 Format: MOBI UWAGA! Ebook chroniony przez watermark. więcej › Liczba urządzeń: bez ograniczeń Drukowanie: bez ograniczeń Kopiowanie: bez ograniczeń Indeks: 39179616 Recenzje Recenzje
Robi zastrzyki, zmienia opatrunki, pokazuje, jak zajmować się noworodkiem – pielęgniarka lub położna środowiskowa w razie potrzeby przyjdzie do domu pacjenta. Przy wyborze pielęgniarki i położnej środowiskowej obowiązują takie same zasady jak w przypadku lekarza POZ - pacjentka wypełnia deklarację wyboru; podobnie jest w
Steve’owi, z wyrazami szacunku i miłości. ZawszeCo się stało, to się nie Makbet** William Shakespeare, Tragedie i kroniki, przeł. Stanisław Barańczak, Znak, Kraków 2013, s. Hospital, Derbyshire, maj 2015 rokuW nowym miejscu jest zbyt cicho. Zero muzyki, żadnego gwaru w tle. Młody człowiek usiłuje otworzyć usta i poprosić kogoś, żeby włączył radio, ale mięśnie twarzy nie poddają się jego woli. Może oczywiście oddychać, dysponuje też słuchem, lecz nie jest w stanie się poruszać ani mówić. Nie daje też rady podnieść powiek. Czyjś męski głos, należący zapewne do lekarza, informuje go, że został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej i przeniesiony z oddziału intensywnej opieki na oddział intensywnego nadzoru. Oprócz ciszy w tym nieznanym pomieszczeniu zalega także gęsta wilgoć. Chciałby, żeby pielęgniarka zsunęła się przypomnieć sobie jakiś element dotychczasowego życia, cokolwiek, ale uniemożliwia mu to mgła spowijająca jego umysł. Podejmuje kolejną bezskuteczną próbę poruszenia kończynami. Wciąga nosem powietrze – i czuje znajomy zapach. „To pielęgniarka” – myśli. Pachnie cynamonem i zwykle rozmawia z nim, za co jest jej wdzięczny. Inni nigdy tego nie robią, w milczeniu wykonują swoje obowiązki i zaczyna się krzątać przy łóżku, ale nic nie mówi. Dawno temu matka mężczyzny też pachniała cynamonem. Jego zmysły i podświadomość przenoszą się na inną płaszczyznę czasową. Powracają poszatkowane wspomnienia. Matka przyszła go odwiedzić – wcześniej, kiedy leżał na OIOM-ie – i powiedziała mu coś, czego, jak sądziła, i tak nie usłyszał. Uważała, że syn się nie uszu. Będzie wiedział, kto jest w sali, dopiero kiedy ta osoba się brzmiały słowa matki? Na pewno zachowały się w pamięci i wkrótce do niego powrócą, jest o tym z wysiłku umysłowego i zamiast tego poddaje się senności. Z ulgą przyjmuje ciężką kotarę, która jak zasłona w oknie powoli zaczyna się nasuwać na jego świadomość. Przed zaciągnięciem drugiej powstrzymuje go jedynie zapach cynamonu. Nagle rozlega się czyjś głos.– rozpoznaje tembru, nie potrafi zdecydować, kto mówił, mężczyzna czy kobieta, nabiera wątpliwości co do zapachu i czuje, jak narasta w nim panika. Coś jest bardzo nie w chwile jego istnienia łączą się i zmieniają jak w kalejdoskopie. Widzi swoją żonę, widzi napiętą skórę na jej zaokrąglonym brzuchu i ciemną, półprzejrzystą ze szczęścia twarz, i gdy uchodzi z niego życie, uzmysławia sobie, że cały trud odkrywania prawdy był na zasuniętymi zasłonami nie ma nawet szpary, przez którą mogłoby zajrzeć grudnia 2015 rokuRozglądam się po sali rozpraw i zatrzymuję spojrzenie na swoim mężu. Jestem pogodzona z faktem, że życie, jakie wiodłam, dobiegło końca. Pomimo jego miłości – albo może właśnie z jej na kobietę, która za chwilę odczyta wyrok. Jest drobna, ładna i z całą pewnością zbyt młoda, aby być sędzią. W trakcie posiedzenia na jej twarzy malowały się rozmaite emocje: dobrze skrywane zniesmaczenie tym, do czego się przyznałam, rozdrażnienie, że nie podałam powodu, dla którego to zrobiłam, oraz smutek na widok żony i dziecka ofiary. Dziś jednak dostrzegam również odrobinę współczucia. Skończyły się pytania, które mogłaby mi zadać. Przyznałam się do zamordowania Abe’a Duncana. Koniec wysoko osadzone okna wpada promień zimowego słońca i ląduje na lewym policzku sędzi, która pochyla się do przodu i w tej samej chwili zza kołnierzyka jej białej jedwabnej bluzki wysuwa się srebrny krzyżyk na łańcuszku. Zastanawiam się, czy wolno jej tutaj nosić symbol wiary. Sędzia podnosi dłoń i szybko chowa wisiorek. Każde z nas czuje czasem potrzebę podzielenia się następstwami swoich wzrok z powrotem na męża. Nie mogę znieść jego bólu, będącego zarazem odbiciem i wzmocnieniem mojego był przy mnie. jest wypełniona do granic możliwości. Spoglądam na siedzącego wśród publiczności mężczyznę, który bacznie i dociekliwie się we mnie wpatruje. Ma smagłą skórę, a na sobie rozpiętą grubą kurtkę z logo North Face; musi być mu gorąco. Przyglądam mu się przez kilka chwil, po czym ponownie skupiam uwagę na postępowanie, opowiada o zbrodni, o mojej premedytacji i bezduszności, moim przyznaniu się do winy, wodząc ciemnymi inteligentnymi oczami po zatłoczonej sali rozpraw. Kończy monolog nawiązaniem do cierpienia, którego przysporzyłam żonie i rodzinie Abe’a Duncana. Rodzice Abe’a nie przyszli na posiedzenie sądu – za to jedno jestem to niemal z marca 2016 rokuTrzy miesiące w więzieniu. Monotonia, rutyna i niejednoznacznie przyjemny brak wolności okazują się zaskakującymi zaletami życia w zakładzie karnym. Jest za to mnóstwo czasu na przemyślenia i rozrachunki. Terapeuta zachęca mnie do obu tych rzeczy, ale nasze sesje są męczące, ponieważ najwięcej energii wkładam w unikanie odpowiedzi na pytania. Wiem, jak bardzo go to irytuje. Wyczuwa – tak jak sędzia podczas posiedzenia – że nie mówię wszystkiego. Trudno, to pozostanie we mnie. Jestem tu, gdzie powinnam być. Gdzie chcę być. Trafiłam do miejsca, na które wstaję i podchodzę do przeciwległej ściany niewielkiej zamkniętych drzwi dolatuje do mnie szelest roznoszonej na moim piętrze poczty. Od kiedy się tu znalazłam, pisze do mnie wiele różnych ludzi pragnących korespondować z osobą odbywającą karę za zamka.– Rose, list do ciebie – mówi strażnik.– mi grubą kopertę. Kiedy zamyka drzwi i przekręca klucz, jak zwykle coś odrobinę ściska mnie w żołądku, mimo że jakaś część mnie – spora część – odczuwa ulgę, że przebywam w na wąskim łóżku i otwieram list. Widzę pierwszą linijkę i myślę, że nie, nie będę tego dalej czytać. A jednak to Pani Marlowe,nazywam się Theo Hazel. Jestem powieściopisarzem oraz autorem książek z kategorii literatury faktu. Śledziłem Pani sprawę z wielkim zainteresowaniem i muszę przyznać, że bardzo mnie na koncie kilka niebeletrystycznych opowieści o kobietach, które zostały skazane za morderstwo i osadzone w zakładach karnych – między innymi dlatego zwróciłem uwagę na Pani spotkałbym się z Panią i wysłuchał, co ma Pani do powiedzenia. Chciałbym po prostu – mówiąc zupełnie otwarcie – opisać Pani koniec Theo Hazel wymienia pięć swoich publikacji. Trzy z nich należą do literatury faktu. Tytuł jednej sprawia, że kąciki moich ust delikatnie się unoszą, chociaż dawno odwykłam od uśmiechu. Jestem zaciekawiona, ale pomimo instynktownej sympatii do tego człowieka nie ma mowy, żebym się z nim spotkała. To nie wchodzi w list jest zajmujący, przyznaję, Theo Hazel to niewątpliwie erudyta. Wymienia wiele szczegółów ze swojego życia; wiem, że chodzi mu o zdobycie mojego zaufania. Pomiędzy przedostatnią a ostatnią stronę wsunął zdjęcie. Może to po prostu kolejny maniak?Przyglądam się jego wizerunkowi. Ciemne, dosyć długie włosy muskające kołnierzyk kremowej koszuli. Zapięta czarna kurtka z logo North Face. Powiedziałabym, że jest mniej więcej w moim wieku, może trochę młodszy. Tak, nieco młodszy – uznaję po krótkim zastanowieniu. Jestem dobra w odgadywaniu tego, ile kto ma lat. Myślę, że to cecha wielu lekarzy; wyrabiamy ją w sobie, spoglądając na daty urodzenia pacjentów, a potem przenosząc wzrok na ich oblicza. Daję Hazelowi czterdzieści cztery, może czterdzieści pięć lat, a więc trzy–cztery lata mniej ode cera. Skądś znam tę twarz. Szukam w pamięci. Mężczyzna siedzący wśród publiczności tamtego dnia, kiedy ogłaszano on. Jestem tego jego plecami widać kościół, a w lewym dolnym rogu nagrobek. Bliżej krawędzi kadru znajduje się cyfrowy stempel z datą i godziną. Zdjęcie zrobiono w zeszłym tygodniu. Ponownie czytam cały list, tym razem mając przed oczami postać ostatnim czasie zaczęłam uczyć podstaw biologii grupę więźniarek chętnych, by się dokształcić. Oprócz tego, że mogę przekazywać wiedzę – co bardzo mnie cieszy – mam okazję często bywać w więziennej bibliotece i korzystać ze stojącego tam że przy najbliższej sposobności wygugluję Theo marca 2016 rokuSiedzę na brzegu łóżka i myślę o liście Theo Hazela, ale umysł podsuwa mi obraz żony Abe’a i ich dziecka w sali rozpraw. Znam imię dziecka i usiłuję je zapomnieć. Czuję się, jakby ktoś walił młotem w mojej się do przodu i wbijam spojrzenie w niebieską podłogę celi. Nie będę potrafiła żyć z tym, co się wydarzyło. Ale jaki mam wybór? Nie żyć z tym? Brakuje mi do tego odwagi, mimo że przecież wiem, co się dzieje w moim boję się śmierci, ale nie potrafiłabym jej na siebie mnie potworne poczucie winy. Po południu zawsze jest gorzej – wtedy chcę spać, wtedy nie chcę istnieć. To samo od lat, nie dopiero od śmierci Abe’a zmarł o dwudziestej pierwszej pięćdziesiąt. Ta godzina – jak zresztą w ogóle przebieg tamtego dnia – wyryła się w mojej duszy. Gdy Abe’a przywieziono na OIOM, miałam za sobą cztery lata pracy na oddziale, a mój mąż anestezjolog dwa razy tyle, z tym że w przeciwieństwie do mnie na pełnym etacie. Abe’a przyjęto akurat wtedy, kiedy byłam na jednodniowym urlopie, i gdy w końcu przyszłam na dyżur, trafiłam na jedne z nielicznych odwiedzin jego matki – nie wiem, która z nas była bardziej się w namalowany w połowie wysokości ściany i biegnący dokoła celi denerwujący czerwony pas, będący przedłużeniem wystroju więziennych pobyt tutaj jest karą za wszystko, nie tylko za Abe’ się na łóżku, wsuwam nogi pod cienką kołdrę i podciągam ją pod samą brodę. Zamykam oczy, obracam się na bok i przyjmuję pozycję embrionalną. Moje myśli wypełnia Abe. Umieszczam dłonie między udami, wbijam paznokcie w ciało i po chwili czuję pieczenie przebitej skóry. Słone łzy szczypią w się dźwięk dzwonka oznaczającego początek czasu wolnego. Będzie można wyjść z celi. Czekam na pukanie do drzwi. Otworzono je, zanim zabrzmiał sygnał. Nie przepadam za czasem wolnym, ale lubię, gdy zjawia się moja przyjaciółka Cathy. Widzę, że kręci się na korytarzu; musiałam ściągnąć ją nas łączy poza tym, że obie odsiadujemy wyrok? Terapeuta uważa, że brak wyrzutów sumienia. Myli się, i to studiowałam medycynę, a potem pracowałam jako pielęgniarka, nigdy nie pociągały mnie tajniki psychiatrii i dopiero po śmierci Abe’a zaczęłam intensywnie zgłębiać mechanizmy umysłu, zarówno własnego, jak i innych ludzi – choćby to, jak potrafi się wyłączyć lub sam siebie uczynić z człowieka kogoś zupełnie innego.– Cześć. – Cathy wchodzi do mojej celi. – Dzień kołdry?Milczę, ale wiem, że w końcu będę musiała się mina jest całkowicie obojętna, co jednak nie oznacza, że Cathy nic nie czuje. Po prostu Cathy i jej emocje są jak dwa osobne byty. Jakaś drobna część mojej przyjaciółki pojmuje, jakim złem było pozostawienie trójki dzieci w domu bez opieki i wyjazd na wakacje; do innej, znacznie większej części, kompletnie to nie dociera. Jakby istniały dwie różne pewnego czasu staram się zrozumieć, dlaczego odsłania przede mną ten aspekt swojej osobowości. Może uznała, że jesteśmy do siebie podobne, i zadziałało poczucie koleżeństwa – tak myślałam na początku, ale potem przekonałam się, że to się do uśmiechu.– Od razu lepiej – mówi Cathy i reaguje typowym dla siebie nieznacznym grymasem. – Jak będziesz cały czas leżała w łóżku, Don nafaszeruje cię pigułami pękającą z bólu głowę i siadam. Nie dam rady się śmiać.– Przynajmniej będzie miał spokój. – Naprawdę tak myślę. Odnoszę wrażenie, że mój terapeuta za mną nie przepada. Pewnie zgasła, otępiała od antydepresantów Rose byłaby mu bardziej na poważnieje. Odpycha mnie delikatnie, żebym się przesunęła i żeby mogła położyć się obok. Taka zażyłość jest dla niej nietypowa, dlatego znów zaczynam się zastanawiać, czym właściwie ją przyciągam – i jak zwykle, nie podoba mi się pomimo tego, kim naprawdę jest Cathy – a raczej czym jest większa część jej osobowości – lubię tę jej stronę, którą odsłania jedynie przede mną; albo którą tylko ja na ironię moja przenikliwość objawiła się dopiero w więzieniu.– Powinnaś porozmawiać raczej ze swoim mężem – mówi Cathy, moszcząc się pod jest o wiele za małe dla nas w mojej głowie przechodzi w miarowo narastające i cichnące poświęcenia mąż, dobry człowiek. Mężczyzna, który mnie uratował – i w końcu wraca do swojej celi. Godzinę później otwiera się okienko w drzwiach.– Rose, widzenie – odzywa się na kalendarz – dziś nie wypada wizyta męża – i przypominam sobie, że zgodziłam się spotkać z matką. Zaskoczyła mnie swoją prośbą; nie widziałyśmy się od ponad dwudziestu lat.– Nie słyszałaś? – mówi, obracając klucz w zamku. – Przyszła twoja matka, Marion Trahern.– i wychodzę na świeżo odnowiony korytarz. Ruszam za strażnikiem, trzymając się krok za nim. Prowadzi mnie do pokoju widzeń – do obszernym wnętrzu stoi około dwudziestu stolików – matka zajęła miejsce akurat przy tym, przy którym zwykle siada mój mąż, gdy mnie odwiedza. Przegląda się w lusterku w puderniczce i zauważa mnie, dopiero kiedy jestem dwa metry od niej. Podnosi wzrok i widzę na jej twarzy niszczące działanie czasu – bez wątpienia ona dostrzega to samo na mojej. Przychodzi mi do głowy niechciana refleksja o tym, jak bardzo jesteśmy do siebie podobne. Co ona tu robi? Może mój mąż ją poprosił, żeby przyszła? Nie, nie spodziewałabym się tego po nim.– Witaj, Rose – chwilę mam wrażenie, że będzie chciała uścisnąć mi dłoń, i na moich ustach pojawia się kpiący uśmieszek. Minęło tak dużo czasu. Piąty lipca dziewięćdziesiątego drugiego. Nigdy nie zapomnę tej daty. W spontanicznym odruchu i na fali radości z planowanego ślubu postanowiłam mimo wszystko odwiedzić matkę, aby osobiście jej o tym powiedzieć. Otworzyła mi obca osoba. Dopiero po kilku telefonach udało mi się ustalić, że matka się wyprowadziła. Kiedy w końcu udałam się pod nowy adres, pod którym zamieszkała razem z moim bratem, przez dobre dziesięć minut stałam pod budynkiem i zachodziłam w głowę, jakim cudem było ją stać na dom w eleganckiej części West Bridgford. Spotkanie się nie udało; pokłóciłyśmy się, ale o co konkretnie – tego już nie pamiętam. Nadal czułam ból, a ona wciąż stanowczo twierdziła, że jestem wszystkiemu winna. Moja niezapowiedziana wizyta zakończyła się kompletnym fiaskiem, co zresztą od początku było do mnie w głowie. Odsuwam krzesło, siadam.– Co za niespodzianka. – Zaczynam skubać skórkę przy paznokciu na usiłuje nie patrzeć na moje dłonie.– Nie bądź taka, Rose.– Dobrze odwzajemnia komplementu.– Przepraszam, że przychodzę dopiero teraz.– Nie było cię nawet na posiedzeniu sądu. – Splatam dłonie. Staram się do mnie rękę. Nie reaguję, nie ruszam się.– Nie powinni byli cię tu zamykać – się, żeby ją dotknąć, podjąć próbę pogodzenia się z nią, bo już nie mogę znieść tego nieustającego konfliktu wszystkiego ze wszystkim. Ale wtedy dodaje:– Zawsze byłaś lekko niezrównoważona, Rose. Trzeba było pozwolić adwokatowi złożyć wniosek o uznanie cię za pokojowa kończy się niepowodzeniem. Moja dłoń wraca na kolano.– Niezrównoważona? Lepiej popatrz na spojrzenie skacze po stolikach.– Jak zawsze drażliwa. Ten twój charakterek…– A niby jaka mam być? Nie widziałyśmy się ponad dwadzieścia lat.– Czyja to wina? – Mówi ze wzrokiem utkwionym w ścianie.– Nadal dla niego pracowałaś.– Bo potrzebowałam pracy.– Mogłaś się zatrudnić jako sprzątaczka, nie wiem, gdziekolwiek. – Przyglądam się płaszczowi, który przewiesiła przez oparcie krzesła. Jaeger. Od kiedy nosi tę markę? Pewnie zaczęła wtedy, kiedy przeprowadziła się do nowego domu.– O co ci chodzi, Rose? Czuję się tak, jakbyś mnie osądzała. Przecież nie zrobiłam nic złego.– Na pewno?Odsuwa krzesło – płaszcz spada na podłogę – ale nie wstaje.– To ty zerwałaś kontakt ze mną i ze swoim bratem.– Nie odezwał się do mnie, od kiedy to się wydarzyło… zresztą wcześniej też milczał.– Chciałaś powiedzieć: od kiedy odebrałaś życie niewinnemu człowiekowi? – Dopiero teraz wstaje. – Nie byłaś wtedy zdrowa na umyśle. – Wkłada płaszcz. – Wiedziałam, że ta rozmowa nic nie da. Przyjdę innego dnia, kiedy już się uspokoisz. – Milknie na chwilę. – Przykro mi, Rose.– Z jakiego powodu? Że nie pomogłaś mi tamtej nocy? Że nie było cię przy mnie, gdy najbardziej cię potrzebowałam?– Obwiniasz wszystkich poza sobą. – Nabiera powietrza. – Zabiłaś człowieka. Wciąż nie rozumiem, dlaczego to odpowiadam. Nie ma sensu. Patrzę za nią, jak szybkim krokiem zmierza do wyjścia, a potem zerkam na krwawiącą rankę po wyskubanej skórce przy paznokciu na lewym marca 2016 rokuSiedzę przy niewielkim biurku ustawionym pod boczną ścianą celi. Przede mną leży list od Belli Bliss. Bella studiuje filologię angielską na Uniwersytecie Manchesterskim i specjalizuje się w literaturze. Upatruję jakiegoś szczególnego znaczenia w fakcie, że odezwała się do mnie krótko po tym, jak nawiązał ze mną kontakt pisarz Theo Hazel. Tak to już jest w zamknięciu, że człowiek stara się dostrzegać współzależności tam, gdzie w gruncie rzeczy ich nie zgoda na widzenie z Bellą Bliss wynika, jak sądzę, z poczucia samotności. Zapewne jest także próbą odreagowania zaskakującej – i zakończonej porażką, jak zresztą należało się spodziewać – wizyty matki przed dwoma dniami. Bella zbiera materiały do dysertacji na temat utworów beletrystycznych, których główne bohaterki są morderczyniami. W jej liście – tak jak wcześniej w liście Theo – nie znalazłam nic, co mogłoby wskazywać na podejrzany stan umysłu autorki, dlatego wiedziona własnym chwilowym obłędem przystałam na propozycję rozmowy. Jedyną osobą, która mnie odwiedza, jest mój mąż. Raz spotkała się ze mną para współlokatorów z czasów studiów – podziękowałam im za wysiłek, ale poprosiłam, żeby już więcej do mnie nie przyjeżdżali. Nie mogłam znieść ich litości i puka do drzwi celi i je otwiera.– Zmiana planów – oznajmia. – Bella Bliss już tu jest. Ale oprócz niej przyszła komisarz.– Komisarz?– Alison Greenwood. Czeka na ciebie tam, gdzie spotykasz się z mnie, żeby zapytać, czy mam cokolwiek do powiedzenia na temat tego, komu wolno ze mną rozmawiać, ale to chyba nie najlepszy pomysł, dlatego nawet nie dociekam, o co do pokoju widzeń idę więc najpierw do pokoju terapii niewielkim oknie stoi wysoka kobieta. Komisarz Alison Greenwood. Ma proste, krótko i idealnie równo obcięte jasnorude włosy – niewymagająca dużo zachodu i nieodwracająca uwagi od pracy fryzura. Komisarz wita mnie szerokim uśmiechem. Pomimo niespodziewanych okoliczności od razu czuję do niej sympatię. Ma uczciwą twarz.– Pani Marlowe, dziękuję, że zgodziła się pani ze mną pomówić. Miło mi panią milczeniem fakt, że nie miałam wyboru; przecież dobrze o tym wie.– Mnie też jest miło, pani notes z kieszeni, zdejmuje płaszcz, wiesza go na oparciu krzesła i siada, gestem zachęcając mnie do tego samego.– Pragnę zaznaczyć, że nasze spotkanie ma charakter nieformalny. Z dużym zaciekawieniem śledziłam pani sprawę. – Na chwilę zawiesza głos. – Nie będę owijała w bawełnę. Otóż doszły mnie słuchy, że na początku lat dziewięćdziesiątych była pani w związku z Danielem Deane’em, ojcem Abe’a Duncana. – Spogląda mi w oczy. – Nie przypominam sobie, aby była o tym mowa podczas posiedzenia zaczynam skubać skórkę przy paznokciu na kciuku. Greenwood wzdryga się na widok kropelki krwi wypływającej z rany.– To nie miało znaczenia dla sprawy.– Jestem innego zdania.– Po co pani przyszła, pani komisarz?– Chcę się dowiedzieć, czym właściwie była Mount Clinic w Nottingham, z którą Daniel Deane był związany w latach dziewięćdziesiątych, a zatem w tym samym czasie, kiedy pracował jako dyrektor prywatnego szpitala Bluefields. Byłabym wdzięczna za wszelkie informacje na temat Mount Clinic oraz Daniela Deane’a z okresu, w którym… – przerywa na moment; jej mina świadczy o tym, jak bardzo jest to dla niej przykre – coś państwa wyrzuceniu tego z siebie sprawia wrażenie bardziej odprężonej. Rozsiada się wygodniej. Poprawia obcisłą brązową spódnicę; nie wygląda na kobietę gustującą w spódnicach – być może noszenie jej jest wyrazem buntu w zdominowanej przez mężczyzn policji.– Nie słyszałam o Mount Clinic. – Przypatruję się harmonijnym rysom jej twarzy. – Obawiam się, że nie zdołam pani pomóc. Przykro Greenwood usiłuje stłumić pełne rozdrażnienia westchnienie.– Staram się odnaleźć dokumenty i notatki, które sporządzono, gdy w styczniu dziewięćdziesiątego drugiego przyjmowano panią do szpitala Bluefields. Powinna była pani wspomnieć o tym sędzi podczas posiedzenia. Albo przynajmniej podzielić się wiedzą ze swoim obrońcą. – Nabiera powietrza. – Niewykluczone, że te okoliczności wpłynęłyby łagodząco na głowę.– Domyślam się, że dokumenty zaginęły.– Owszem, ale okazuje się, że w ogóle brakuje wielu papierów z tamtego okresu, nie tylko pani. W tamtym czasie studiowała pani medycynę; prosiła pani o wgląd w nie?– Tak. Wszystko było w Czy przed pobytem, w jego trakcie lub po nim miała pani jakiekolwiek zastrzeżenia co do Bluefields?– Nie. Oczywiście, że niezupełnie prawda. Pod koniec miałam pewne obawy i wątpliwości, ale nie dotyczyły one samego szpitala.– Proszę wybaczyć, pani komisarz, ale nie mam pani nic do zamyka notes i przeczesuje palcami swoje starannie ułożone włosy.– Odebrała pani życie niewinnemu człowiekowi. Dlaczego? – Wpatruje się we mnie bacznym zabarykadować się przed nią we własnym umyśle. Dobrze, że to nie ona prowadziła moją sprawę, bo ma intuicję, której z pewnością zabrakło śledczym. Myślę o Deane’ach i czuję, jak na całe moje ciało występuje zimny pot. Strasznie tu gorąco.– Poznała pani matkę Abe’a, żonę Daniela Deane’a, dopiero kiedy przyszła w odwiedziny do leżącego w Queen’s Hospital syna – mówi Greenwood. – Zgadza się?Odruchowo kładę dłoń na brzuchu. Nadal czuję tępy ból.– Tak. Nie spotkałyśmy się odsuwa krzesło i wstaje.– Czy w okresie spędzonym z Danielem Deane’em poznała pani jego znajomych? Kogoś, z kim moglibyśmy się skontaktować w związku ze śledztwem?Myślę o ludziach sprzed ponad dwudziestu lat. Nie mogę podać Greenwood ich nazwisk, ponieważ to wszystko powróci – we mnie i dokoła mnie. Myślę o mężu. chwili sama też wstaję.– Nie, nikogo sobie nie przypominam. – Przyglądam się wierzy do drzwi, otwiera je, ale się odwraca.– Czy jest coś, co chciałaby mi pani powiedzieć w zaufaniu?– Nie, ale dziękuję za skinieniem głową i wychodzi, zamykając za sobą drzwi. Słyszę, jak strażnik przekręca klucz w zamku. Stuk obcasów pani komisarz odbija się echem w korytarzu. Osuwam się na krzesło, zerkam na wiszący na ścianie cyfrowy zegar i czekam, aż strażnik zaprowadzi mnie na spotkanie z Bellą roztrzęsiona po rozmowie z Alison Greenwood, zwłaszcza po tym, jak komisarz wspomniała o szpitalu w Nottingham, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Na szczęście strażnik wrócił po mnie dopiero po półgodzinie i mogłam wykorzystać ten czas, żeby się pozbierać. Kiedy przekręca klucz w zamku, otwiera drzwi i mówi, że przyszedł mnie zabrać do pokoju widzeń, jestem już znacznie mnie do stolika, przy którym siedzi Bella Bliss. Ma bardzo lśniące ciemnobrązowe włosy i jest ubrana w bluzę z nazwą swojej uczelni na plecach. Niepotrzebnie zgodziłam się na tę rozmowę; Cathy mówiła to bliżej. Bella odwraca się i rozpoznaje mnie. Jej ujmująca buzia o alabastrowych policzkach rozświetla się różowością, a w uderzająco pięknych fioletowych oczach pojawia się błysk ożywienia. Mimo to widzę, że jest zdenerwowana. Postanawiam, że nie będę rzucała jej kłód pod nogi, chociaż jeszcze nie wiem, czego właściwie ode mnie chce. Przekonam się. Na stoliku leżą notatnik A4 i starannie uporządkowana lista pytań.– Witaj, Bello – mówię, siadając. – Wybacz, że musiałaś czekać. Miałam pracowite popołudnie. – Uśmiecham się. – To trochę paradoksalne, zważywszy na moją sytuację, nie sądzisz? – Chcę przełamać lody, bo Bella naprawdę wygląda na przerażoną.– Dziękuję, że zechciała się pani ze mną spotkać. – Niemal słyszę, jak oddycha z ulgą. – Bałam się, że pani jej uprzejmy uśmiech. Dziewczyna jest młoda, ma mniej więcej tyle lat co ja, kiedy poznałam Daniela Deane’a. Przyglądam się jej twarzy.– Nie ma sprawy. Choć nie wiem, na ile zdołam policzkach Belli rozlewa się rumieniec.– W każdym razie postaram się – pocieszam spogląda na swoją listę.– Może na początek zapytasz po prostu o pierwszą rzecz, która przychodzi ci do głowy? Dla rozluźnienia na mnie wzrok.– Pani Marlowe…– Mówmy sobie po imieniu.– Rose… Nie przyszłam w sprawie dysertacji.– O. – Hm. Może to jednak wariatka. Zerkam na strażnika i wychwytuję jego mnie.– W takim razie co cię tu sprowadza?Wierci się na krześle.– Coś innego. Ale nie chciałam pisać o tym w że przeżywa katusze, i robi mi się jej szkoda bez względu na powód wizyty.– Chodzi o mojego brata. Jest w związku z osobą, którą jak sądzę, możesz znać z dawnych że tego się nie spodziewałam.– Kim jest ta osoba?– Nazywa się Ed chwilę robi mi się ciemno przed oczami. Jestem pewna, że gdybym spojrzała w dół, na jasnoniebieskiej podłodze pokoju widzeń zobaczyłabym swoje bijące serce. Nazwisko, które padło z ust Belli, nadal, po tylu latach, wytrąca mnie z równowagi. Nie odpowiadam. Nie jestem w stanie.– Opowiedział mojemu bratu o… pewnej rzeczy. Mojego brata dobijała świadomość, że będzie musiał zachować to dla siebie, więc podzielił się tym ze mną. – Wpatruje się w notatnik. – Żałuję, że to zrobił. – Jej szczere oczy zachodzą łzami. – Chciałam, żebyś wiedziała.– O czym? – Zżera mnie potworna znów zaczyna się wiercić. Po chwili odsuwa krzesło.– Nie, proszę, nie idź jeszcze. – Pochylam się nad blatem i dotykam notatnika. – Jestem ci wdzięczna za to, że postanowiłaś się ze mną spotkać. To, o czym opowiedział ci brat, musi być ważne…– Niepotrzebnie przychodziłam.– Muszę wiedzieć, o co chodzi… Przyrzekam ci, że to zostanie między zamyka notatnik i chowa go do plecaka, ale potem przysuwa krzesło i kładzie ręce tam, gdzie przed chwilą leżał zeszyt. Odzywa się tak cicho, że z trudem wychwytuję słowa:– Twoja mama… – Urywa i gwałtownie nabiera powietrza. – Przepraszam, ale nie mogę nic więcej powiedzieć.– Na jej twarzy stanowczość miesza się ze złością.– Zrobiłaś coś strasznego. Ale musisz wiedzieć, że… że zrobiono… – Odwraca się, zbiera się do wizyta wiele ją kosztowała. Nie chcę, żeby miała kłopoty – jeżeli w nie wpadnie, to nie z mojego powodu.– Możesz powiedzieć, komu chcesz. Jest mi to już obojętne. Brat i ja jakoś sobie poradzimy.– Będę milczała – zapewniam i spoglądam jej w oczy. Widzę, że nie piśnie ani słowa więcej, ale nie musi: zdradziła wystarczająco dużo. – Moja matka coś wie?Zakłada plecak na ramię.– Tak mi się uczucie, które nie odstępowało mnie ostatniego dnia życia Abe’a. Mój żołądek kurczy się do rozmiarów mi się wykręcić od spotkania z terapeutą; wymówiłam się migreną i nie skłamałam – rzeczywiście ją mam. Odwiedziny Belli, a wcześniej Alison Greenwood, wywołały we mnie poczucie głębokiego zobaczyłam się z Bellą, odpisałam Theo Hazelowi, że nie zgadzam się na widzenie z nim, ale teraz, po powrocie do celi, postanawiam cofnąć tę się skupić na tym, jak to ująć w drugim liście. Zanim Theo zajął się pisarstwem, był dziennikarzem, i to chyba dosyć dobrym, jeśli sądzić po nieustępliwości, z jaką prowadzi dociekania w swoich niebeletrystycznych książkach. Z licznych recenzji wynika, że skrupulatnie gromadzi materiały i umiejętnie włada piórem. Udało mu się odkryć sporo nieznanych faktów na temat osób z przeszłości; jednym udowodnił ich zbrodnie, inne oczyścił z zarzutów. Boję się, że straciłam okazję porozmawiania z nim. Muszę sprawić, by jednak zechciał mnie odwiedzić, bo myślę, że mógłby mi pomóc. Wpatruję się w ścianę, odchylam się na krześle i dotykam prawej piersi. Po raz pierwszy od lat odnajduję w sobie mi nawet przez myśl, żeby umówić się na wizytę u więziennego zwabić Theo Hazela? Zależy mu na dobrym temacie. Chce ożywić swoją karierę. To właściwie wszystko, co o nim go skusić swoją opowieścią, dać mu do zrozumienia, że jestem gotowa całkowicie się przed nim otworzyć. No, prawie całkowicie. Liczę, że pomoże mi odkryć, czy to, co usłyszałam od Belli, jest spisywać dla niego swoją spotkanie z Danielem Deane’em w restauracji w dziewięćdziesiątego pierwszego. Dzień, w którym zakochałam się po część dostępna w wersji pełnejSpis treści:OkładkaKarta tytułowaPrologRozdział 1Rozdział 2Rozdział 3Rozdział 4Rozdział 5Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11 Rozdział 12 Rozdział 13 Rozdział 14 Rozdział 15 Rozdział 16 Rozdział 17 Rozdział 18 Rozdział 19 Rozdział 20 Rozdział 21 Rozdział 22 Rozdział 23 Rozdział 24 Rozdział 25 Rozdział 26 Rozdział 27 Rozdział 28 Rozdział 29 Rozdział 30 Rozdział 31 Rozdział 32 Rozdział 33 Rozdział 34 Rozdział 35 Rozdział 36 Rozdział 37 Rozdział 38 Rozdział 39 Rozdział 40 Rozdział 41 Rozdział 42 Rozdział 43 Rozdział 44 Rozdział 45 Rozdział 46 Rozdział 47 Rozdział 48 Rozdział 49 Tytuł oryginału: The NurseCopyright © 2021 by J. A. CorriganAll rights for the Polish edition © by Burda Media Polska Sp. z 202202-674 Warszawa, ul. Marynarska 15Dział handlowy: tel. 22 360 38 42Sprzedaż wysyłkowa: tel. 22 360 37 77Redaktorka prowadząca: Małgorzata HlalTłumaczenie: Jacek ŻuławnikRedakcja i korekta: okładki: Aaron MundayZdjęcie na okładce: © Eduardo Manzana / Arcangel ImagesAdaptacja okładki: Paweł Panczakiewicz / PANCZAKIEWICZ ART. DESIGNISBN 978-83-8251-257-1Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – również częściowe – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw zlecenie przygotowała Katarzyna Rek
Ja pierwszy raz byłam jak miałam 6 lat A drugi jak miałam 10. Pierwszy wyglądał tak: Weszłam bez rodziców do gabinetu. Tam czekała jakąś stara babka. Ja wtedy jeszcze nie wiedziałam że zatrzyk będzie w tyłek. Pani kazała mi się rozebrać. Spytałam po co, a ona odpowiedziała że dostanę zastrzyk.
pozostając przy temacie sypialni, uchylam dzisiaj rąbka tajemnicy i zapraszam was do mojego łóżka ;) ... wiem, że tutaj prawie same dziewczyny, więc mogę pokusić się o takie stwierdzenie... a tak na serio, to odpowiadając na wasze liczne prośby i komentarze, zdecydowałam się pokazać dzisiaj pierwszy udekorowany (choć nieskończony) kawałek naszego wnętrza. sypialnię, a dokładnie - jej prawą część. kawałek po kawałku, chcę pokazywać wam jak urządziłam pomieszczenia naszego powstającego domu. ale nie jestem w stanie zrobić wszystkiego na raz, bo po prostu wiele rzeczy jest i będzie jeszcze długo niegotowych... a proces dopieszczania wnętrz przedłuży się na pewno.... chcę wszystko przemyśleć, zaaranżować i spokojnie dojść do efektu, jaki sobie gdzieś tam w głowie ułożyłam. wymaga to nie tylko czasu, ale i pieniędzy, które, w przypadku końca budowy, jak się pewnie domyślacie, na razie nas opuściły :p pomalutku, powolutku i post po poście, będę odkrywać coraz więcej. od sypialni, bo to mój azyl. potrzebuję teraz dużo odpoczywać i muszę to robić w wygodnym i pięknym miejscu :) która kobieta tego nie potrzebuje? ha? dlatego, choć łóżka jeszcze nie mamy, chcę wam pokazać ten nasz mały kąt. bo tak niewiele trzeba, żeby i bez tego mebla było przytulnie i miło (zwłaszcza, że wczoraj mieliśmy z Mr M 8 rocznicę ślubu). jest materac, są stoliki nocne, nawet dywan, do tego wazowy, ulubione gazety, lampiony i dobra pościel... i jest wielkie szczęście. jest domowo! są nocne dobra!jestem zwolennikiem upiększania przestrzeni w każdej sytuacji, nawet jeśli mieszkacie u mamy, nawet jeśli śpicie na podłodze, czy jesteście na wynajmie... nie ma powodów, dla których można by zrezygnować z dekoracji przestrzeni oraz dobierania odpowiednich dodatków. co ważniejsze, nie ma powodu, dla którego trzeba by zrezygnować z dobrego materaca i dobrej pościeli. komfort spania to podstawa. dzięki spaniu czuję, że mam siłę na więcej, mam siłę na życie i wiecie co jeszcze? podobno dzięki spaniu ma się mniej zmarszczek :D dlatego pierwsze nasze zaopatrzenie, to wypróbowany materac i rewelacyjna pościel. znacie pościel dzianinową? ja się ostatnio przekonałam jaki to cud: nie to, że pięknie wygląda, a do tego nie gniecie się podczas użytkowania - w ogóle jest po prostu MEGA! ja mam swoją ze sklepu NOCNE DOBRA! niesamowicie przyjemna w dotyku, miękka, delikatna i - najważniejsze - oddychająca. dzianina, z której jest uszyta, to jak milusi dres (100% bawełna). ja czuję się w niej jak w puchu, a mój Mr M, jako duży i ciągle gorący facet, pod nią czuje się w końcu świeżo. jakość pościeli jest niesamowita. to polska dzianina wysokiej klasy i mogę to potwierdzić. wiem, że będzie służyć nam przez lata. przetestowałam ją też w praniu - nie rozciąga się, ani nie kurczy - jest jak nowa. moja mama była pod tak dużym wrażeniem, że od razu poszła kupować sobie podobny zestaw. a widzieliście jakie ma porządne i praktyczne zapięcie na zamek? nic nie wyjdzie z takiej powłoczki.. nawet jak moja córka przekopie nasze łóżko wzdłuż i wszerz. żałuję tylko, że od razu nie wzięłam kompletu dla niej - teraz mają piękny dziecięcy wzór w kolorowe trójkąty. tylko cena mnie trochę zdziwiła na początku (komplet poszewek na dwie poduszki i kołdrę 150x200cm - 295pln). choć akurat pościel kupuję bardzo rzadko i zawsze najlepszej jakości, więc chyba lepiej dopłacić i mieć gwarancję jakości i trwałości, a do tego poczucie, że kupiliśmy polski produkt, niż posiadać trzy poszewki z mainstreamu :) a że nie jestem z tych, co to kupują, a potem odkładają na specjalną okazję... bo życie jest specjalną okazją, a każdy dzień jest lepszy od poprzedniego, dlaczego więc odkładać coś na później... w szafie się tylko zmarnuje... - używam tę pościel was kochani rabatużyjcie kodu: house-lovesaby dostać zniżkę -15% na cały asortyment w sklepie NOCNE DOBRAkod ważny do 8 sierpnia 2015no, ale ja tu dzisiaj o sypialni :) chcecie zobaczyć więcej? no to proszę... spamuję zdjęciami, bo narzekaliście, że za mało :) w tym kawałku sypialni występują:materac HOVAG, IKEApościel dzianinowa, szara gładka, basic - NOCNE DOBRAdywan - westing, ale od ręki podobne dostaniecie w sklepie nocne STRIND - IKEAwazony MADAM STOLTZ- ja mam od DECOROLKA, ale są teraz niedostępnelampiony - prezent urodzinowy, chyba home&youpudełko na chusteczki - PEPCOkosz metalowy - stary kosz z odzysku, przemalowany na białopoduszki ozdobne - biała z JYSK i szara z IKEAświatełka cottom ball lights - noce BRAN - IKEAkwiaty - goździkiwłączniki światła i kontakty model berker - HAGERsufit - malowany farbą flugger flutex5, kolor ciepły biały, czyli "Off White" H12, tj. S0500-N z próbnika NCSkolor ściany - malowany farbą flugger flutex5, kolor jasno szary o numerze 5347panele ALSAFLOOR, SOLID PLUS, kolor kolor dąb polarny 927 DEKORACJE DLA DOMU, PORADY WNĘTRZARSKIE, WSZYSTKO NOWY DOMk@rolinaJuly 30, 2015porady, design, dekoracje, nocne dobra, sypialnia, tekstylia, pościel, nowy dom Previous Od Inspiracji do Realizacji #5 Biuro OD INSPIRACJI DO REALIZAC, DEKORACJE DLA DOMU, PORADY WNĘTRZARSKIE, WSZYSTKO NOWY DOMk@rolinaAugust 3, 2015biuro, pracownia, biurko, podłoga, szafa, regał, dekoracje, komputer, nowy dom, krzesło Next Rodzinna Organizacja // 08-2015 // Family Organisation KALENDARZE I PLANNERYk@rolinaJuly 29, 2015kalendarz, planner, rodzinna organizacja, to do lista, do druku, organizacja, lista zakupów
Tłumaczenia w kontekście hasła "pielegniarka napoiła" z polskiego na angielski od Reverso Context: Cóż, technicznie rzecz biorąc, zmarłam w 1858, po tym, jak pielegniarka napoiła mnie wampirzą krwią.
10 powodów dla których warto być pielęgniarką Dobra, wiem wiem. Zaraz znajdzie się grono malkontentów, którzy powiedzą – /nie ma powodów żeby było warto. Najlepiej spakuj walizki i wyjeżdżaj!/ Słyszałam to nie raz i nie dwa. Już od pierwszych praktyk na studiach. Ale wiecie co Wam powiem? Jestem w tym zawodzie i nie żałuję. 😉 Nie będę Wam tutaj pisać o tym, że pielęgniarstwo jest super bo można pomagać, albo że super, bo dostaje się mundurki od pracodawcy. To ściema. Pielęgniarstwo jest super, ale ze stu tysięcy innych powodów. Być pielęgniarką – czyli wolność wyboru Pielęgniarstwo nie jedno ma imię. Ile pielęgniarek tyle różnych zainteresowań. Miejsc pracy jest cały przekrój – od bloku operacyjnego, przez żłobek i szkołę, aż po służbę więzienna. Każde to miejsce jest trochę inne, ale we wszystkich jest jeden wspólny mianownik – człowiek. Kiedy kończyłam studia nie wiedziałam, gdzie będzie mi najlepiej. I jeśli Ty studencie/studentko też ciągle miotasz się w swoich wyborach lub Ty pielęgniarko/pielęgniarzu pracujesz na jakimś oddziale ale myślisz /super byłoby spróbować gdzie indziej/ , to wiedz, że to całkiem normalne i realne! Mamy teraz ogromną możliwość wyboru i tym samym przechodzimy do kolejnego powodu, dlaczego warto. Mianowicie… Wszędzie znajdziesz pracę. Pielęgniarek teraz brakuje wszędzie. Trąbią o tym w mediach, ciągle na grupach pielęgniarskich można zobaczyć ogłoszenia z ofertami pracy. Zaraz po studiach, kiedy poszłam na kilka rozmów kwalifikacyjnych – to ja wybierałam miejsce i oddział. Myślę, że to duży plus. Bardzo współczuję pielęgniarkom, które odbierały swoje prawo do wykonywania zawodu i pracowały tam gdzie było miejsce. Które musiały wyjeżdżać, bo dostały przydział. Na prawdę, mam do Was ogromny szacunek Starsze Koleżanki, że odnalazłyście się w tej sytuacji. Wyobraź sobie, że masz dryg do chirurgii, a miejsce jest tylko na internie. Czułbyś się tam dobrze? Nie sądzę. Wy jednak dałyście radę. Dziś przez łatwość otrzymania pracy, czasem pracujemy w kilku miejscach, nie musimy kurczowo trzymać się jednego oddziału, nie musimy być tam gdzie coś nam nie odpowiada. Nie musi stać w miejscu kiedy chcemy się rozwijać. Kontakt z człowiekiem. Ten punkt, w zależności od własnego punktu widzenia możesz odczytać jako zaletę albo jako wadę. W tym zawodzie trzeba przede wszystkim lubić ludzi, ale spokojnie… Jeśli w rozmowach z pacjentem nie czujesz się najlepiej, znajdziesz też wiele miejsc, gdzie nie jest to najważniejszy element naszej pracy. Pielęgniarki mogą piastować również różne stanowiska administracyjne lub po prostu pracować na sali operacyjnej. Ale załóżmy, że kontakt z pacjentem po prostu daje Ci sporo frajdy. W tym zawodzie, masz ciągły kontakt z ludźmi. Z chorymi i zdrowymi. Z dziećmi i osobami starszymi. Nie wyobrażam sobie siebie w pracy o charakterze typowo biurowym – myślę, że udusiłabym się już po kilku dniach. Dla swojego pacjenta jesteś wyjątkowa. Wystarczy 3 gramy cierpliwości, 4 gramy uśmiechu, 7 gramów człowieczeństwa i 5 gramów wyrozumiałości. Dla pacjenta którym się zajmujesz jesteś ważna. I chociaż czasem usłyszysz kilka gorzkich słów, chociaż czasem pacjent będzie starał się pokazać Ci że wie lepiej – to Ty masz decydujący głos. To od Ciebie zależy jak potoczą się jego losy. To Twoja wiedza, umiejętności i intuicja są kluczowe. Jestem przekonana, że na tym świecie jest chociaż jeden pacjent, który pamięta Cię i wspomina z dużym sentymentem. Masz ogromną wiedzę i umiejętności! Hej dziewczyno/chłopaku! Jeśli pracujesz w tym zawodzie, to nie jestem w stanie uwierzyć, że nie posiadasz odpowiedniej wiedzy i umiejętności, żeby zająć się w spokoju swoimi pacjentami. Czasem sama czuję, że wiem jeszcze za mało – ale to jest nasz motor napędowy do dalszego kształcenia. Ale czasem wychodzę z sali pacjenta i myślę sobie – /no stara, odwaliłaś dobrą robotę/. Super uczucie. I jeśli Ty czasem masz przekonanie, że nie robisz wcale nic ważnego – to pomyśl o sobie dobrze. Jeśli sama w swojej głowie nie będziesz odczuwała swojej wartości i nie będziesz szanowała swojej wiedzy – kto inny to zrobi? I wiesz co? Doceń też swoje koleżanki. Ta praca to nie wyścigi, kto lepiej, szybciej czy dokładniej. Pozytywne podejście do innych daje masę wewnętrznego spokoju, który tak bardzo potrzebny jest w tej pracy. Masz poczucie, że robisz coś na prawdę ważnego. Gdyby zapytać ankietowanych ze znanego teleturnieju Familiada o najważniejsze rzeczy w życiu, z pewnością największa liczba głosów padłaby na odpowiedź – życie i zdrowie. Według badań socjologicznych, znaczna większość osób traktuje życie i zdrowie jako największą wartość. Jeszcze przed miłością, przyjaźnią i pieniędzmi. I Ty taką specjalistką lub takim specjalistą od życia, zdrowia i choroby jesteś. W wielu krajach europejskich, pielęgniarki odgrywają ogromną rolę właśnie w promowaniu zdrowia i w ogólnopojętej profilaktyce zdrowotnej. W naszym kraju – nadal trochę ten aspekt leży i kwiczy. Dlaczego? Bo jest nas za mało. Dlatego też najpierw skupiamy się na tym co jest w stanach kryzysowych – czyli chorobie i odzyskaniu zdrowia. Jesteśmy z pacjentem i jego rodziną w najważniejszych dla niego chwilach, ale też najtrudniejszych. Jesteśmy z nim znacznie częściej i dłużej niż inni członkowie zespołu terapeutycznego. Nadal masz jakieś wątpliwości? Masz czasem weekend w środku tygodnia. O zmianowym systemie pracy można mówić wiele. Niektórzy dostają silnych konwulsji na samą myśl – ja uwielbiam! Dzięki pracy w systemie 12 – godzinnym, czasem we wtorek zaczynam swój weekend. Nie mam problemu z załatwieniem sprawy urzędowej w środku tygodnia. Dzięki temu – mam czas na to, żeby zająć się tym miejscem. Początkowo 12 godzin dawało mi mocno w kość – dziś nie wyobrażam sobie pracować codziennie od 7 do 15. 😉 W okresie wprowadzenia, kiedy pracowałam w systemie krótkich dyżurów, byłam często bardziej zmęczona niż po dyżurach 12 – godzinnych. Przy czym zaznaczam, że jest to kwestia bardzo indywidualna. Kiedy mówisz komuś, że jesteś pielęgniarką/pielęgniarzem to… To za kilka minut słuchasz opowieści o problemach zdrowotnych, jesteś proszony/proszona o poradę. Ludzie Ci ufają. Wykonujesz zawód zaufania publicznego. Czy wiecie, że badania przeprowadzone w 2016 r. wykazały, że spośród całej grupy zawodów zaufania społecznego liczącej 26 zawodów – aż 88 % respondentów uznaje nas za godnych zaufania oraz w rankingu tym samym zajmujemy drugie miejsce! Teraz pobaw się ze mną w pewną grę. Ja zadaję pytanie. Ty odpowiadasz. Twoja rodzina i znajomi, którzy początkowo dziwili się, że wybierasz ten zawód, otrzymali informację o złych wynikach. Do kogo zadzwonią w pierwszej kolejności? 😉 ,,Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Pielęgniarstwo sprawdza mnie każdego dnia. Kiedy mi się nie chce, a jednak muszę. Kiedy mam przed sobą widok, który obrzydziłby każdego, mnie również – ale muszę przesunąć moje granice wytrzymałości. Kiedy musisz zareagować na pretensjonalną lub płaczącą rodzinę lub kiedy jesteś przy śmierci pacjenta, o którego długo walczyłaś. Z czystym sumieniem jestem sobie w stanie powiedzieć – w żadnym innym zawodzie nie miałabym okazji poznać samej siebie tak jak w pielęgniarstwie. Jesteś bardzo ważnym członkiem zespołu! Być może słyszałaś/słyszałeś nie raz i nie dwa, że najważniejszy jest lekarz, ale chyba samemu jesteśmy w stanie najlepiej ocenić, że nasz wkład w opiekę i poprawę zdrowia pacjenta jest ogromny. Jesteśmy trybikami, które pracują i napędzają się wzajemnie. Pamiętajmy jednak, że określenie nas jako ,,samodzielnego zawodu” zobowiązuje. Powodów dlaczego warto, mogłabym jeszcze mnożyć. Ale, żeby nie było zbyt słodko, niedługo znajdziecie tutaj wpis – Dlaczego nie warto być pielęgniarką? Chociaż w tym miejscu staram się pokazywać Wam pozytywne strony zawodu, to czasem odrobina goryczy nie zaszkodzi. Dziś ja przestawiłam Wam 10 powodów dla których warto być pielęgniarką w moim odczuciu. A dla Was jakie powody sprawiają, że możesz powiedzieć, że warto być pielęgniarką? 😉
PROCES PIELÊGNOWANIA W DOKUMENTACJI PIELÊGNIAREK I PO£O ̄NYCH (wybrane zagadnienia) Zespó³ Redakcyjny. Wies³awa Bogusz Barbara Dresler Ewa JóŸwiak Katarzyna Karwicka Dorota Kilañska Maria Kowalska Luiza Koziara Joanna Lewandowska Justyna £abuziñska Bo¿ena Paw³owska Agnieszka Renn- ̄urek Beata Stokwisz
zapytał(a) o 00:19 Czy pielęgniarka może mieć tytuł doktora/profesora? z czystej ciekawości;) Jak tak to jest to dr. nauk medycznych? czy czego? Odpowiedzi EKSPERTnei odpowiedział(a) o 08:18 Oczywiście, że może. Każdy może mieć taki tytuł. nei odpowiedział(a) o 08:30: Zależy na jakim wydziale i z jakiej tematyki robi się doktorat. Na doktorat z n. zdr. łatwiej się dostać. Drugi raz powtarzam, że nie ma czegos takiego jak profesor nauk medycznych, może być doktor nauk medycznych. Tytuł profesora nie ma nic wspólnego z konkretna dziedziną. W takim razie zastanawiam się dlaczego np. na wikipedii wszędzie jest napisane właśnie ''profesor nauk medycznych'';) wystarczy wpisać pierwszego lepszego rektora jakiejś uczelni medycznej.. ''polski lekarz, profesor nauk medycznych'';) nei odpowiedział(a) o 23:13: Bo większość ludzi to idioci, posługujący się nachalnie skrótami myślowymi. Może, nie wnikam;) pielegniarki mają magistra, oczywiście lekarz mógłby być pielęgniarzem, ale to raczej sie nie zdarza, nie schodzi się rangę niżej mogac byś wyżej :D To nie jest ''kolega kolegi'' tylko koleżanka mojej bliskiej kuzynki, z którą rozmawiam praktycznie codziennie;)) I tak, zdawała 2 rozszerzenia i miała tyle punktów (chyba że okłamała moją kuzynkę, ewentualnie kuzynka mnie, ale z pewnością tak nie było).. Składała na pielęgni i na jakąś tam inżynierię na polibudzie.. Dostała się tu i tu, ale wybrała pielęgniarstwo, było bodajże 2 czy 3 na liście.. Nie wiem dlaczego nie wybrała lekarskiego, może dla mniej kasa to nie wszystko, albo może chce później zrobić jakiś drugi kierunek, nie wiem i jakoś mnie to specjalnie nie interesuje;) I jak nie chcesz to nie musisz wierzyć, nie po to tu to piszę;)) Z resztą dziewczyna ode mnie ze szkoły też zdawała biolę i fizykę na rozszerzeniu i też miała dużo, a idzie na fizjoterapię do Krakowa;)) Uważasz, że ktoś się myli? lub
. 432 318 304 676 190 226 653 11
ja i moja pielegniarka