rywalizowała w dwóch kategoriach wiekowych: roczniki 2009 i młodsze oraz 2007 i 2008. Znakomicie. spisali się reprezentanci naszego liceum, którzy zwyciężyli w aż dziewięciu konkurencjach. Nasi. zawodnicy zajęli ponadto 11 drugich miejsc i 3 trzecie. Miejsca pierwsze zajęli: Amelia Pruchniewicz – skok w dal – 5,01m. Amelia
Kontrola, którą wielkopolski kurator oświaty przeprowadził w średzkim Liceum Ogólnokształcącym, wykazała rażące błędy pedagogów, zajmujących się sprawą nękanej 16-latki. Mimo tego, wychowawczyni klasy i dyrektorka placówki nadal będą wykonywać swoje obowiązki. Kurator nakazał im jedynie usunąć stwierdzone nieprawidłowości i podjąć działania, które zapobiegną podobnym sytuacjom w Stanek, starszy wizytator wydziału nadzoru pedagogicznego Kuratorium Oświaty w Poznaniu, potwierdza, że do szkoły wpływały informacje o stosowaniu przemocy rówieśniczej wobec 16-latki. Pierwsza pojawiła się już 9 września 2015 roku, czyli nieco ponad tydzień od rozpoczęcia roku szkolnego. Jak już informowaliśmy, problem przeniósł się z gimnazjum i nasilił w pierwszych miesiącach nauki w ogólniaku. - Szkoła powinna natychmiast reagować na każdą informację o nękaniu. Niestety, tak się nie stało. Nie można przez trzy miesiące tylko przyglądać się, „obserwować” i udawać, że nic złego się nie dzieje - mówi matka 16-latki. - Mam nadzieję, że ta historia będzie chociaż przestrogą dla innych - wyników kontroli działanie szkoły ograniczyło się głównie do przeprowadzenia rozmów z uczniami i rodzicami. Jednak przypomnijmy, że kiedy 16-latka była jeszcze uczennicą średzkiego ogólniaka, opiekunowie uczennic, które miały ją prześladować, nie zostali nawet wezwani do szkoły. Jak informuje kuratorium, szkoła zaplanowała też zebrania rady pedagogicznej i spotkanie uczniów z psychologiem Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Środzie Wlkp. W ciągu trzech miesięcy trwania konfliktu, takie spotkanie się jednak nie odbyło. Tego, czego szkoła nie zrobiła, a powinna, jest znacznie więcej. - W podjętych działaniach nie zdołano znaleźć środków zaradczych, które doprowadziłyby do rozwiązania problemu, nie wyjaśniono też precyzyjnie konfliktów, które zachodziły pomiędzy uczniami - mówi starszy wizytator Jan Stanek. Jak wynika z jego ustaleń, pedagodzy opierali się tylko na obserwacjach. - Poza tym, zadania w zakresie interwencji nauczycieli i i ich działania w sytuacjach kryzysowych zrealizowano tylko w ograniczonym zakresie - dodaje. 16-latka zmieniła szkołę w połowie listopada. To jednak nie oznacza, że „koleżanki” z tej poprzedniej o niej zapomniały. - Basia (imię zmienione) spotyka je czasami na ulicy. Raz ją nawet śledziły i córka bała się wtedy wrócić pociągiem do domu. Dzwoniła, żebyśmy czekali na nią na peronie - mówi matka dziewczyny. - Nie wiem, kiedy to się skończy - że 16-latka w 2015 roku rozpoczęła naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Środzie Wielkopolskiej. Do tej samej klasy dostały się dziewczyny, które nie zaakceptowały jej już w gimnazjum. Konflikt zaostrzył się na tyle, że rodzice dziewczyny zgłosili sprawę na policję, a córkę zabrali ze szkoły. 16-latka była tzw. klasowym kozłem ofiarnym. Wyzywano ją od patologii, plebsu, dziwki.
Mężczyzna terroryzuje wielkopolskie miasto. Mieszkańcy się boją i błagają o pomoc. "Nic nie możemy zrobić" - mówi burmistrz
Zatrzymano 40-letniego mężczyznę, który przyznał się do gwałtu i zabójstwa 46-letniej kobiety. Jej ciało znaleziono w kontenerze przy jednym ze sklepów w Środzie Wielkopolskiej. Pomimo okrucieństwa, okoliczności tragedii dają pole do komentarzy internautów, którzy piszą, że kobieta nie powinna spotykać się z podejrzanym. — W Polsce brak jest zrozumienia, co to znaczy zgoda na seks — komentuje dla ofeminin Karolina Domagalska z fundacji Feminoteka. W poniedziałek nad ranem doszło do tragicznego odkrycia w Środzie Wielkopolskiej. W jednym z kontenerów przy popularnym dyskoncie znaleziono ciało 46-letniej kobiety. Przed śmiercią została wielokrotnie zgwałcona Pomimo oburzenia tragedią, wśród internautów pojawiają się także pytania: "dlaczego kobieta spędzała czas w takim towarzystwie pod wpływem alkoholu?" — Fakt, że piła ze sprawcą alkohol nie oznacza, że chciała uprawiać z nim seks, albo, że "sama jest sobie winna". Taka osoba nie może udzielić zgody — komentuje Karolina Domagalska z fundacji Feminoteka Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Środa Wielkopolska. Znaleziono ciało 46-letniej kobiety Policja podała informację o znalezieniu ciała 46-letniej kobiety w Środzie Wielkopolskiej. Ustalono, że przed śmiercią została wielokrotnie zgwałcona. Podejrzany 40-letni Tomasz B. przyznał się do czynu. Para spotykała się wcześniej okazjonalnie. W niedzielę spotkali się w mieszkaniu wynajmowanym przez Tomasza B. Po spożyciu alkoholu mężczyzna zaproponował wspólne wyjście do sklepu, w którego okolicy zgwałcił wiele razy ofiarę. Zmarła kobieta została zostawiona w okolicy popularnego dyskontu w kontenerze. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu przekazał, że do jej śmierci doprowadziły obrażenia zewnętrzne i wewnętrzne oraz wychłodzenie organizmu. Sprawcę zatrzymano, a on przyznał się do winy. Nie wszystkie wyjaśnienia pokrywają się z przebiegiem zdarzenia ustalonym w toku postępowania. W przeszłości był wielokrotnie karany. Grozi mu nawet dożywotnie więzienie. Obwinianie ofiary gwałtu Pomimo tego, że sprawa ze Środy Wielkopolskiej jest wyjątkowo brutalna i koszmarna, w internecie pojawiały się komentarze sugerujące, że kobieta mogła nie narażać się na niebezpieczeństwo. Komentujący sugerują, że wspólne spożywanie alkoholu czy obracanie się w takim towarzystwie mogło być "kuszeniem losu". — W Polsce brak jest zrozumienia, co to znaczy zgoda na seks. I tego, że jest ona niezbędna do relacji międzyludzkich. Fakt, że piła ze sprawcą alkohol nie oznacza, że chciała uprawiać z nim seks, albo, że "sama jest sobie winna". Taka osoba nie może udzielić zgody — komentuje Karolina Domagalska z fundacji Feminoteka. - Chodzi przede wszystkim o entuzjastyczną zgodę. Brak mówienia "nie", nie oznacza zgody. Musi być pełna jasność tego, że osoba chce, by nastąpił kontakt seksualny. Zobacz także: 1 na 10 kobiet mówi, że bije ją partner. Polska przemoc w liczbach Obwinianie ofiar gwałtu za przemoc, której doświadczają, jest niestety dużą częścią traumy, z którą się mierzą. Strach przed ostracyzmem społecznym i poczucie winy sprawiają, że ofiary gwałtu nie zgłaszają spraw do organów ścigania. — Jest ogromna tendencja, by obwiniać kobiety. Podczas naszej akcji #dlaczegoniezgłosiłam dostałyśmy kilkadziesiąt historii kobiet, które w głównej mierze nie zgłosiły gwałtu, bo wstydziły się, obwiniając siebie. Tak bardzo stygmatyzujemy ofiary, osoby doświadczające przemocy i tak potężny jest system ochrony sprawcy. To ogromna przeszkoda kuturowo-społeczna. Patriarchalna kultura sprawia, że bierzemy słowo mężczyzny za bardziej wiarygodne od słowa kobiety — tłumaczy. Przemoc seksualna w Polsce jest ogromnym problemem, choć organizacje pozarządowe szacują, że odsetek zgłaszanych gwałtów jest bardzo niski. Według raportu fundacji "STER" co piąta Polka doświadczyła gwałtu. Zmiana definicji gwałtu Fundacja Feminoteka walczy o to, by doprowadzić do zmiany definicji gwałtu. Przypominamy, że jest to jedno z założeń Konwencji Stambulskiej. Rolą dokumentu międzynarodowego podpisanego przez polski rząd jest zmniejszenie skali przemocy, szczególnie doświadczanej przez kobiety. Raport GREVIO, organizacji zajmującej się kontrolą funkcjonowania założeń Konwencji antyprzemocowej w poszczególnych krajach, wykazał, że Polska nie spełniła wszystkich celów dokumentu. Chodzi przede wszystkim o rozumienie definicji gwałtu według polskiego prawa. — To osoba, która doświadczyła przemocy, musi udowodnić, że wystarczająco się broniła, krzyczała, nie chciała, broniła się. Zmiana definicji gwałtu sprawi, że obie strony, a szczególnie sprawca przemocy, będzie musiał udowodnić, że zaistniała zgoda — tłumaczy Karolina Domagalska. Zobacz także: Zaczyna się od tekstów: "nie pokazuj dekoltu", "ubierasz się jak d****a", a kończy na przemocy fizycznej Pod znakiem zapytania stoi też skuteczność działania organów państwowych, które mają pierwszy i zasadniczy kontakt z ofiarami. Kobiety często obawiają się zgłaszania sprawy gwałtu na policję, przez wielokrotne przesłuchiwanie ofiar. Choć jest odradzana i grozi powtórną wiktymizacją, w praktyce ta procedura stale się odbywa. — Ofiara przechodzi ponownie całe to piekło, zwraca na siebie machinę podejrzliwości. Potem okazuje się, że sprawa zostaje umorzona. A osoba podejrzana nawet nie jest przesłuchiwana. Nawet jeśli dojdzie do rozprawy, najczęściej kończy się to na wyroku w zawieszeniu — wyjaśnia specjalistka z Feminoteki. Czy ufamy ofierze? — Jako społeczeństwo i kobiety powinniśmy zacząć mówić głośno o przemocy i bardziej stawać w swojej obronie. To temat tak silnie stygmatyzowany, a wystarczyłoby nie bać się mówić. Skonfrontowanie społeczeństwa z tym, jak wygląda życie kobiet i jak napaści są na porządku dziennym, mogłoby zmienić sytuację — podpowiada Domagalska. Statystyki zatrważają w kontekście danych o sprawcach. Według policyjnych raportów ok. 80 proc. gwałcicieli to osoby z bliskiego otoczenia ofiary. — Bardzo powszechnym jest stereotyp, że przemoc seksualna dotyczy ataków obcych osób. Tymczasem najczęściej sprawcami przemocy są osoby, z którymi ofiara była lub jest w związku. Gwałt rzadziej dotyczy ataków w ciemnej uliczce, a częściej miejsc i osób sobie znanych — mówi rozmówczyni. Ekspertki w Feminotece często słuchają historii ofiar gwałtu, które świadczą o braku zaufania w najbliższym otoczeniu. — Bardzo często ofiary doświadczyły stygmatyzowania ze strony najbliższych. "Dlaczego sama tam poszłaś?", "dlaczego piłaś alkohol?", "dlaczego poszłaś z nim na spacer?". Same sobie też mamy bardzo silne, wpojone od urodzenia poczucie winy, że mamy potrzeby seksualne. Brakuje nam przekonania, że jesteśmy osobami, które mogą decydować o tym, co chcą, kiedy chcą — tłumaczy. Odnosi się także bezpośrednio do sprawy 46-letniej zmarłej kobiety zgwałconej w Środzie Wielkopolskiej. —Dlaczego tam poszła? Miała do tego pełne prawo. Mogła pić alkohol, nawet w dużych ilościach i nadal nie powinna zostać zgwałcona — podsumowuje Karolina Domagalska z fundacji Feminoteka. Zobacz także: Jak grzyby po deszczu, razem z nadejściem lata, wyrasta kultura gwałtu Potrzebujesz pomocy po doświadczeniu przemocy? Skorzystaj ze wsparcia tych organizacji: Fundacja Feminoteka, telefon przeciwprzemocowy: 888 883 388 Centrum Praw Kobiet, telefon interwencyjny: 600 070 717 Niebieska Linia, całodobowy telefon wsparcia: (22) 668 70 00
Janusza, Marii, Reginy , 21 listopada 2023. Jak się żyje w Gorzowie, ale nie Wielkopolskim. 2023-11-21, O tym się mówi. Pojechałem 500 km, żeby to sprawdzić! – pisze Krzysztof Korsak, przed laty dziennikarz Gazety Lubuskiej, obecnie wykładowca i współwłaściciel Smacznej Diety. Fot.
i Pielęgniarka [zdjęcie ilustracyjne] Tydzień trwały poszukiwania Anny W. (38 l.), mieszkanki Środy Wielkopolskiej. Kobieta wyszła z domu i ślad po niej zaginął. Rodzina odchodziła od zmysłów ze strachu, czy nic złego się nie stało. - Siostra odnalazła się w szpitalu, bo ktoś ją tam zaprowadził. Bardzo i serdecznie dziękujemy za pomoc w odnalezieniu naszej Ani - mówi siostra 38-letniej kobiety. Dla rodziny zaginięcie Anny W. to był dramat. 38-latka wyszła z domu, zabrała tylko torebkę i nie dawała oznak życia. Miała też wyłączoną komórkę. - Najpierw szukaliśmy po całej Środzie - mówi siostra kobiety. Niestety okazało się, że ktoś widział Annę jak wsiada do pociągu do Poznania. Rodzina zgłosiła sprawę policji. - Prosimy o pomoc w odnalezieniu Ani - apelowała rodzina. Po tygodniu sprawa na szczęście się wyjaśniła. - Ktoś zauważył Anię na ulicy w Poznaniu i pomyślał, że potrzebuje pomocy i zaprowadził ją do szpitala - mówi siostra. Tam zorientowano się, że to poszukiwana Anna. Kobieta dochodzi teraz do siebie w szpitalu, ale na szczęście jest już bezpieczna. - Bardzo wszystkim dziękujemy za pomoc, a szczególnie osobie, która zaprowadziła ją do szpitala i osobie, która ją rozpoznała - mówi wzruszona siostra pani Anny. Spot profilaktyczny pt. Zła decyzja odbiera życie
W dniach 23-24.08.2014r. odbyło się XII ŚWIĘTO CEBULI I DNI ZIEMNIAKA. W organizacji wystawy oprócz gospodarzy udział biorą WODR Poznań - Zespół Doradczy w powiecie średzkim, grupa producencka ROKO GRUP Sp. z o.o., HZPC Polska, WIR - BP Środa Wlkp., ARiMR O/P Środa Wlkp.
- Po wejściu Szwecji i Finlandii do NATO, niebezpieczeństwo ataku na Polskę jest stosunkowo niewielkie - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas spotkania mieszkańcami Kórnika (Wielkopolska). Dodał, że w toczącej się na Ukrainie wojnie obywatele tego kraju walczą także za nas. Szef rządzącej partii o poczucie bezpieczeństwa Polaków związane z trwającą wojną na Ukrainie był pytany przez jednego z mieszkańców Kórnika. Jak ocenił Kaczyński, sytuacja Rosji na froncie pogarsza się na skutek dostaw dla ukraińskiej armii nowej broni w postaci systemów artylerii rakietowej Himars. - Chcemy ich kupić bardzo dużo. To zmieniło strasznie sytuację na froncie na korzyść Ukraińców. (...) Wydaje się, że szczególnie po wejściu Szwecji i Finlandii (do NATO), niebezpieczeństwo ataku na Polskę jest stosunkowo niewielkie - powiedział prezes PiS. Dodał, że takie niebezpieczeństwo istniało od zawsze, bo - jak wskazał - "zawsze mieliśmy sąsiada - od kilkudziesięciu lat, po 1989 roku - który mógł w jakimś momencie dojść do wniosku, że jednak utrata imperium w Europie jest dla niego nie do zniesienia i będzie atakował". Zapewnił przy tym o bardzo daleko idącym wsparciu dla Ukrainy. - Są w Polsce ludzie, którzy troszkę na to narzekają i są tutaj nawet pewne powody, ale pamiętajcie, że oni walczą za nas. Jeżeli oni by nie walczyli, to my już byśmy musieli w tej chwili się mobilizować. Oni mają już w tej chwili milion żołnierzy pod bronią (...) Dobrze, że tym razem to nie my, ale wspieramy ze wszystkich sił tych, którzy są w pierwszej linii na froncie - tłumaczył. Kaczyński zaznaczył, że Polska robi to w imię solidarności i wartości, ale przede wszystkim we własnym, najlepiej rozumianym interesie. - Niektórzy mówią, że do początku przyszłego roku się skończy (wojna). I są pewne przesłanki, żeby tak sądzić. Ze względów oczywistych, bo to są sprawy objęte tajemnicą, nie mogę o tym mówić. To są przesłanki dalece niepewne - przyznał.
"O tym się mówi" to program publicystyczny, który porusza tematykę interwencyjną. Nasza kamera pokazuje ludzką bezsilność i obnaża niedoskonałość przepisów p
Tak źle w Środzie Wielkopolskiej jeszcze nie było. Miejscowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna ma ręce pełne roboty. - Tylko wczoraj, w niedzielę, dzwoniło do nas ponad sto osób - mówi Maria Deręgowska, powiatowy inspektor sanitarny. Pracownicy Sanepidu apelują o dystans społeczny i nie organizowanie dużych uroczystości rodzinnych. - Pomyślmy o innych! - mówi Deręgowsk Na kwarantannie w powiecie średzkim są już 249 osoby. To najświeższe dane, z poniedziałku (24 sierpnia) z samego południa. Wiadomo, że COVID-19 zdiagnozowano u kolejnych osób. - Mamy już 16 aktywnych przypadków - mówi Deręgowska i tłumaczy, że dwa przypadki to małżeństwo, a kolejne dwa to ojciec z córką. Wszystkie pozostałe zachorowania nie są ze sobą powiązane. - Trzech obywateli Ukrainy, którzy są zarażeni, a którzy przebywają w izolatorium w Poznaniu również nie zarazili się od siebie, ale od innych osób - mówi Deręgowska. Co to oznacza? Że nie można zidentyfikować, gdzie i kiedy doszło do zarażenia. - Ktoś mógł wrócić z wakacji, albo spotkać się z kimś, kto wrócił z wakacji, a nie miał objawów - domyśla się inspektor Sanepidu i dodaje, że w związku z tym żaden zakład pracy, ani inna instytucja nie zostały zamknięte. CZYTAJ: Koronawirus. Polska szczepionka na COVID-19 już we wrześniu! Naukowcy z Poznania są na ostatniej prostej Teraz najważniejsze to zachowanie dystansu społecznego, noszenie maseczek w miejscach publicznych i dezynfekcja rąk. Zachorowań może być więcej. - Dlatego przed sezonem jesiennym rekomendujemy zaszczepienie się przeciwko grypie - mówi Deręgowska. Express Biedrzyckiej - Bartosz Arłukowicz
. 383 737 626 145 357 106 506 790
o tym się nie mówi środa wlkp